wtorek, 13 maja 2014

~ Rozdział 4 ~ Zakłopotana do potęgi


*Czytając zwróćcie uwagę na czas w jakim pisane są fragmenty ;)*

Noc była wyjątkowo ciepła, a niebo bezchmurne. Nawet z centrum oświetlonego miasta można było dostrzec gwiezdne konstelacje na niebie. Księżyc powoli wchodził w fazę nowiu, tworząc bijący białym blaskiem sierp. Delikatny, nadmorski wiatr muskał mi twarz jednocześnie przynosząc świeże powietrze. Nasze kroki odbijały się długim echem na pustej ulicy, a cienie naszych postaci  znikały i pojawiały się w blasku ulicznych latarni. Nico nic nie mówił, a ja nie mogąc znieść niezręcznej ciszy, postanowiłam ją przerwać.
- Czym się interesujesz? – wypaliłam z najbardziej oklepanym pytaniem świata.
Chłopak milczał chwilę, poczym całkowicie poważnym tonem odpowiedział:
- Lubię malować –
- Ty? – zapytałam  zdziwiona – zawsze myślałam, że kręcą cię finanse, ekonomia i te sprawy, a tu taka niespodzianka. -
Nico uśmiechnął się i pierwszy raz zauważyłam, że jest trochę.. zakłopotany? Tak, pan zawsze-pewny-siebie właśnie się zawstydził.
- Wiesz.. ja po prostu myślę, że to jest wspaniałe. Możesz stworzyć coś z niczego, wyżyć się na kartce papieru, przelać na nią swoje emocje, całą złość, szczęście lub smutek jaki w tobie siedzi – dodał cicho.
Popatrzyłam na niego oniemiała. To była chyba najbardziej refleksyjna rzecz, jaka kiedykolwiek wyszła z jego ust.
- To prawda. To co powiedziałeś. Uważam, że sztuka co coś cudownego. Chociaż sama nie umiem narysować nawet prostej kreski, domyślam się , że malowanie musi być czymś wielkim. -
- To chyba budynek, w którym mieszkasz – chłopak odwrócił nagle temat i magiczna atmosfera prysła. Rozumiem, że limit głębokich konwersacji został na dziś wyczerpany.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś – uśmiecham się szczerze.
Kiedy myślę, że nic już się nie wydarzy i rozstaniemy się we względnym spokoju, dzieje się coś dziwnego.
Nico przybliża się do mnie i patrzy mi w oczy. Stoję jak zaczarowana, nie mogąc wyrwać się z uroku jaki na mnie rzucił. Chłopak kładzie dłoń na mojej tali i delikatnie przyciąga do siebie. Jest  tak blisko, że czuję jego ciepły, słodki oddech. Spod zmrużonych powiek przebłyskują błękitne tęczówki, a kosmyk blond włosów, które zdają się odbijać światło księżyca, opada niesfornie na czoło.
- Zoey – szepta, zbliżając usta do moich.
Również przymykam oczy, całkowicie poddając się chwili. Motyle w moim brzuchu szaleją, a tętno ciągle przyspiesza.
Czuję jak fala gorąca rozlewa się po moim ciele, gdy wargi Nico dotykają moich. Chłopak przyciąga mnie jeszcze bliżej i nasze ciała stykają się niemal każdym centymetrem. Oplatam ręce wokół szyi Nicolasa, poddając mu się całkowicie. W tym stanie może zrobić ze mną co tylko chce. Nie myślę jasno, serce przejmuje władzę nad rozsądkiem.
Nagle czuję wibracje w kieszeni moich spodni. Dlaczego teraz? – przeklinam Anę w myślach. To musi być ona. 
Chcę odebrać, jednak Nico mnie powstrzymuje. Po piątym sygnale nie wytrzymuję i z trudem odsuwam od siebie chłopaka. Niezbyt go to cieszy, mnie z resztą też.
- Ana, za kilka minut będę w domu i wszystko ci wytłumaczę – bąkam szybko w słuchawkę i nie dopuszczając dziewczyny do słowa, rozłączam się. – Powinnam już iść – mruczę zakłopotana w stronę Nico. Przyciąganie, które czułam przed chwilą, zmieniło się w nagłe zdystansowanie.
Ruszam ze spuszczoną głową w stronę swojego mieszkania, jednak nagle chłopak chwyta mnie za ramię i przytwierdza do ściany budynku, obok którego stoimy.
- Nie lubię, kiedy ktoś mi przerywa – szepta, ponownie zbliżając twarz do mojej.
Jego zachowanie zaskakuje mnie z każdą sekundą. Wiem, że powinnam to przerwać,  pomyśleć o konsekwencjach i o tym, że w ogóle go nie znam, ale nie potrafię
Nasze usta dzielą milimetry. Rozpoznaję słodycz jego oddechu. Nie mogę się ruszyć, jakaś wewnętrzna blokada sprawia, że jedyne o czym myślę to Nico. Jego wargi są tuż przy moich…
- Bip. Bip. Bip. Bip. Bip – zerwałam się zdyszana z łóżka i uderzyłam ręką w budzik. Jezusie.. co to było?! Serce bije mi szybciej niż zazwyczaj, a wargi są ciepłe i nabrzmiałe. Czy ja przed chwilą…?
To tylko sen, nic się tak naprawdę nie stało. – uspokajam się w myślach. Dla pewności odtwarzam wczorajszy wieczór.
Wyszliśmy od niego, rozmawialiśmy o zainteresowaniach i Nico wspomniał, że lubi malować. Potem się pożegnaliśmy i to wszystko. Nic się nie wydarzyło. To był tylko sen. Tak, zwykłe marzenie senne, nic znaczącego.
Podobno sny odzwierciedlają nasze najskrytsze pragnienia – zaszydził ze mnie głosik w podświadomości.
Zignorowałam go i postanawiam ogarnąć nowy pokój, siebie i najlepiej całe swoje życie. Jeden dzień, a tak dużo do przeanalizowania…

*

Słońce, które już na dobre wstało, muskało mnie swoimi promieniami. Wyspana jak nigdy dotąd sięgnęłam po komórkę.  Napis na niej informował mnie o dwóch nowych wiadomościach. Pierwsza z nich była od Jane.

Hej, Zoey! I jak tam jest? Poznałaś już kogoś? J Zadzwoń do mnie, gdy będziesz mieć czas! xx

Uśmiechnęłam się. Już chciałam napisać „Tak, poznałam kogoś, jest mega przystojny, zabawny, i prawie się całowaliśmy. Tak, tak, pierwszego dnia”. Westchnęłam. Powinnam definitywnie na jakiś czas dać sobie spokój z Nicolasem. To wszystko dzieje się za szybko, a ja mam pracę…zaraz, zaraz…Poderwałam się szybko z łóżka i popatrzyłam na zegarek. Cholera, cholera, cholera! Już dziewiąta! Powinnam być w pracy  za pięć minut! Spóźnić się pierwszego dnia! Nie zdążając przeczytać drugiej wiadomości, biegnę do łazienki i myję się w czasie krótszym niż dwie minuty. Z przerażeniem przypomniałam sobie o braku moich ubrań. Otworzyłam szeroko oczy czując, że jeśli czegoś nie zrobię, wyleją mnie zanim w ogóle zaczęłam pracę.
-Aaanaaaa!! –Krzynęłam i pobiegłam do jeszcze śpiącej dziewczyny. –Jezu, Ana, błagam cię, pożycz mi jakieś ciuchy, wszystko ci później wytłumaczę! –Potrząsnęłam ją za ramię. Dziewczyna oparła się na ramieniu i spojrzała nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Pokazała palcem na szafę i…poszła spać dalej. Szybko rzuciłam się do ubrań i wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie i biały, obcisły t-shirt. Wybiegłam z domu, zanim wskazówka na zegarze pokazała 9:05. Zdyszana, biegłam ulicą, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam dokąd biec. Nagle zatrzymało mnie trąbienie samochodu. Odwróciłam się i zamarłam.
-Nico?! Czy ty mnie śledzisz? –Wykrzyczałam. Blondyn siedzący w srebrnym, połyskującym samochodzie uśmiechnął się. Też miał na sobie białą bluzkę. Piękne, błękitne oczy zasłonił pilotkami.
-Wsiadasz czy nie? Wyglądasz jakby ci się spieszyło. –Zaśmiał się. Przez ułamek sekundy zawahałam się, jednak szybkim i zdumiewająco płynnym, jak na mnie, ruchem, wślizgnęłam się do auta.
-Sunset Miami Bar. Wiesz gdzie to jest? –Zapytałam, poprawiając zaczęty rano makijaż. Włosy przyjemnie rozwiewał mi wiatr.
-Pewnie. Często chodzę tam ze znajomymi. –Rzucił krótko. Uśmiech zniknął z jego twarzy, ale nie zastanawiałam się nad tym długo. Pod wpływem silnego wiatru, bluzka Nicolasa opięła się mu na brzuchu, pokazując mięśnie. Znów nie mogłam oderwać od niego wzroku, przypominał jednego z greckich bóstw-idealne ciało, włosy, twarz, uśmiech. Momentalnie powróciły do mnie wspomnienia ostatniego dnia, oraz sen. Popatrzyłam na jego wargi. Ciekawe ile już kobiecych ust one całowały? Nico uśmiechnął się. Znów nie mogłam oprzeć się wrażeniu i wizji mężczyzny z reklamy pasty do zębów.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz? To krępujące, Mo. –Wciąż się uśmiechał, nie odrywając wzroku od drogi. Zrobiłam się czerwona i odwróciłam się. –Chociaż, w sumie też bardzo słodkie. –Zatrzymał auto i popatrzył na mnie. –Sunset Miami bar. Masz dwie minuty spóźnienia, ale chyba nikt tego nie zauważy. Nie pierwszego dnia, kiedy prawie w ogóle nie ma ruchu. Powodzenia.
-Dzięki. –uśmiechnęłam się. –I dzięki za powiezienie. W życiu bym tu nie dotarła.
-Z czasem się przyzwyczaisz. –Ściągnął okulary i odwrócił się do mnie. –A co do wczorajszego dnia, no wiesz…zanim przyszedł Tristian…
-...Możemy dokończyć tą rozmowę później? Bo wiesz, trochę mi się spieszy. –Nerwowo odparłam. Jedyna wymówka, jaka przyszła mi w tej chwili do głowy. Nico kiwnął głową i rzucił „Jasne”, po czym wiedząc, że teraz nic nie wskóra założył okulary. Szybko wyszłam z samochodu, tym razem prawie potykając się o własne nogi. Pomachałam mu, i pobiegłam do budynku przy plaży.

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się tak nakręciłam, a to był zwykły sen xd Nie ogarniam Nicolasa ;p Wiem, że człowiek zmiennym jest, ale on? Świetny rozdział ♥ Ja już obserwuję ^^ Liczę na rewanż :D Czekam nn^^
    among-the-people.blogspot.com/2014/05/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak samo jak u góry - liczyłam, że to na prawdę, a potem ogarnęłam, że to był sen xd Ahh żeby to była moja lektura w szkole... Musicie kiedyś napisać książkę i ją opublikować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :D
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń