czwartek, 5 czerwca 2014

~Rozdział 6~ Zazdrosny Nico



Gdy dogoniłam Nicolasa, wciąż wyglądał na zdenerwowanego. Nie wiedząc, co powiedzieć i czy w ogóle się odzywać, szłam jedynie u jego boku, obserwując nadmorską przestrzeń.
- Przepraszam cię - wypuścił powietrze, jakby uchodziło z niego napięcie – nie wiedziałem, że Tracy nadal tam pracuje. -
- Nic się nie stało. Nie musisz się tłumaczyć, to twoje prywatne sprawy – uśmiechnęłam się blado, w duchu krzycząc, aby powiedział, co ma wspólnego z  tą dziewczyną -  nie czuj się w żaden sposób zobowiązany czy coś. -
- Myślę, że po wczorajszym zajściu u mnie jestem ci winny wyjaśnienia -
- I coś poza tym też – dodał po chwili, uśmiechając się znacząco.
Motyle w moim brzuchu zawirowały delikatnie. Dlaczego teraz wkracza na ten temat? Pragnęłam odwlec rozmowę o naszym prawie-pocałunku najdalej jak się da, a najlepiej w ogóle jej nie odbywać tylko przejść do czynów, zachowywać się jakby nic nie zaszło. Mój .. strach? Tak, chyba mogą to nazwać strachem był spowodowany najprawdopodobniej snem, do którego nie chciałam wracać,  a Nico wyjeżdża z takim tekstem? I to jeszcze w miejscu publicznym… Łu-hu! Szanse kompromitacji wzrosły o 50 procent.
- Chyba nie boisz się rozmawiać o tych sprawach? -  był wyraźnie rozbawiony moja reakcją, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
Nadal czułam się traktowana jak dziecko. Okej, jestem nastolatką, ale to automatycznie nie robi ze mnie niedojrzałej.
Nagle obok nas zatrzymał się granatowy kabriolet, ratując mnie od odpowiedzi i zrobienia z siebie idiotki.
- Hej, Zoey! – zobaczyłam za kierownicą Harry’ego w ciemnych okularach pilotkach i ze zmierzwionymi przez wiatr włosami - Pamiętaj o dzisiejszej imprezie. O 18 u mnie, adres znasz – uśmiechnął się zawadiacko, nawet nie obdarzając Nico spojrzeniem.
Już chciałam się jakoś wymigać, żeby nie musieć patrzeć na Tracy i księżniczkową łunę wokół jej postaci, ale wtrącił się Nico:
- Chętnie przyjdziemy -
Posłałam mu zaskoczone spojrzenie. Harry był równie zdziwiony, co ja.
- Razem ? – zapytał dla pewności.
- Tak, razem, we dwoje, wspólnie. Coś jeszcze ci wyjaśnić? – Nico uśmiechnął się z ironią. Nie rozumiałam, dlaczego był taki niemiły.
- Nie.. To znaczy … - Harry zawahał się -  Wy dwoje… jesteście razem? -
- Tak – potwierdził Nico, w tym samym momencie kiedy ja energicznie zaprzeczałam naszemu rzekomemu związkowi krzycząc „nie!”.
Rozbawiony Harry rzucił nam spojrzenie znad sowich okularów.
- Dogadajcie się i dajcie mi znać na imprezie – mrugnął do mnie i odjechał równie szybko jak się pojawił.
- Zawsze wszystko musisz zepsuć? – rzucił do mnie urażony Nicolas.
- Ja? To ty wyjechałeś niewiadomo skąd, że chodzimy ze sobą! – prychnęłam zdziwiona.
- Wyszliśmy na kompletnych  debili – zignorował moją wypowiedź.
- Jeśli przebywasz w moim towarzystwie, powinieneś się przyzwyczajać, że ludzie biorą nas za nie do końca normalnych – próbowałam rozluźnić atmosferę.
- Bardzo śmieszne – wyczułam obrażony ton w wypowiedzi chłopaka.
- O co ci chodzi? Dlaczego tak ci zależy, aby myślał, że jesteśmy razem? – spytałam zaskoczona.
- Bo na ciebie leci – powiedział śmiertelnie poważnym tonem Nico.
- Co? –wybuchłam niepohamowanym śmiechem, słysząc jego „spostrzeżenie”. Harry? Leci? Na mnie? Hahahahahaha, dobry żart.
- Czekaj… czy ty jesteś zazdrosny? – postanowiłam trochę się z nim podrażnić.
- Jesteś tak we mnie zapatrzona, że nie muszę się o niego martwić – posłał mi buziaka w powietrzu.
Nie wiem dlaczego, ale ta rozmowa sprawiała, że motylki w moim brzuchu wirowały. Kręciło mnie droczenie się z nim.
- Lepiej już nic nie mów -  wywróciłam oczami.
Popatrzył na mnie rozbawiony i znowu poczułam się jak dziecko, które zaskoczyło swoim zachowaniem rodzica.
- Chodźmy na dworzec. Potrzebujesz ubrań na imprezę, na którą się wybieramy – zmienił temat, za co mu podziękowałam.
- Czy ja mówiłam, że gdziekolwiek z tobą idę? – prychnęłam naburmuszona
- A nie chcesz? – uniósł brew i uśmiechnął się z ironią.
Tak szybko zmienił nastawienie, że przestałam nadążać.
- Nie o to chodzi.. ja tylko… Ugh! – wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, dlaczego Nico tak na mnie działał?! – chodźmy już na ten dworzec – burknęłam zirytowana, na co Nicolas wydał z siebie jedynie pomruk rozbawienia.
Ruszyliśmy, a ja przez całą drogę ukradkiem podziwiałam idealne rysy jego ślicznej twarzy obserwowałam krajobraz, który chłopak mi zasłaniał.


- To co z tymi wyjaśnieniami, które, jak sam przyznałeś, jesteś mi winny? – zagadnęłam Nico, gdy wyszliśmy z dworca z moją walizką u boku.
- Byłem ciekaw ile wytrzymasz, walcząc z ciekawością  -na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmieszek.
- Nie chcesz to nie mów, po prostu myślałam, że skoro… -
- Tylko winny się tłumaczy – przerwał mi -  Ale okej, nie będę cie trzymał w niepewności.  Tracy to moja była. Mamy trochę… burzliwą przeszłość. Rozstaliśmy się, a w zasadzie to ja się rozstałem, bo ona nadal nie może przyjąć do wiadomości, że ją rzuciłem. Irytował mnie jej charakter. Zachowywała  się jak jakaś królowa. -
Czyli miałam rację oceniając Tracy - sama okładka. Cieszę się Nie dziwię się, że Nico z nią zerwał. Ja nie mogłam wytrzymać kilku godzin w jej towarzystwie, a co dopiero dni! Już miałam coś odpowiedzieć, ale dostrzegłam nabiegającą do nas z naprzeciwka Anę. Czy to jakiś Dzień Przerywania Ważnych Rozmów?! Po grymasie na twarzy Nico stwierdziłam, że tez nie był zbyt zadowolony.
- Zoey! Jak dobrze, że cię widzę! – przytuliła mnie na powitanie i trajkotała dalej - Dziś wieczorem przychodzi Eric, mamy kolację rocznicową i byłoby fajnie gdyby… -dziewczyna urwała, bojąc się dokończyć.
Spokojnie Ana, wiem co chcesz powiedzieć.
- I byłoby fajnie, gdyby mnie nie było w domu – uśmiechnęłam się wyrozumiale. To takie miłe z jej strony.. Mówi mi wprost, że nie powinno mnie być w mieszkaniu, bo ona i jej chłopak będą sobie urządzać szaloną noc seksu. W sumie chyba dobrze, że mnie ostrzegła. Nie chciałabym wejść do domu i przyłapać ich na pieczeniu babeczek i przy okazji wykonywaniu innych czynności na blacie kuchennym… Jejku! O czym ja do cholery myślę?!
- Możesz przenocować u mnie – zaproponował Nico – Tristian wyjechał dzisiaj na jakieś zawody surferów w Miami, więc będziemy mieli spokój. -
Popatrzyłam na niego zdziwionym i jednocześnie przerażonym wzrokiem. „Będziemy mieli spokój”.. COOOOOO? Nie chcę wiedzieć, co miał na myśli.  Nie chcę do niego iść, ale nie mam wyboru. Albo mieszkanie Nico albo dworzec autobusowy. DZIĘKUJĘ CI BARDZO ANA.
- To miłe z twojej strony – starałam się ukryć drżenie głosu, spowodowane dwuznaczną propozycją – całe mieszkanie twoje. Udanej zabawy – uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafię i mrugnęłam dyskretnie do Any, która na dźwięk mojej zgody była cała w skowronkach.
- Dziękuję wam, twój chłopak jest wspaniały! – rzuciła mi się na szyję i po chwili pobiegła w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie do fryzjera albo kosmetyczki.
- Dlaczego ludzie biorą nas za parę?!- uniosłam głowę ku niebu, szukając odpowiedzi u samego Boga
- Widocznie do siebie pasujemy – mówi  Nico, zanim wchodzimy do budynku, w  którym mieszkam.

6 komentarzy:

  1. Nico... uwielbiam tego gościa! :D Jego sarkazm, arogancję i poczucie humoru [?]. Zoey również jest niczego sobie :D O, Boże! Nie wiem jak ja bym zareagowała na te wszystkie oświadczyny Nico... jesteśmy parą, przyjdziemy razem na imprezę, możesz przenocować u mnie... aż mam zawroty głowy xd
    Rozdział świetny, świetnie napisany, świetnie opisane sytuacje, świetnie zrelacjonowane odczucia Zoey...
    Cud, miód, nic dodać, nic ująć ^^
    Pozostaje mi czekać na nexta! ♥
    PS. Nawet nie wiesz jak się szczerzyłam do monitora czytając ten rozdział xd
    Zapraszam na trójeczkę <3 Liczę na twój komentarz ;)
    among-the-people.blogspot.com
    3maj się :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te dialogi,
    przynajmniej jakoś mogę urozmaicić sobie normalny dzień czytając kolejny rozdział waszego opowiadania. Moja opinia na temat niego się nie zmienia od 6 rozdziałów :p Zgadzam się w 100% z opinią powyżej i nie będę się tutaj rozpisywać ponieważ moja jest identyczna. Czytałam ostatnio "Morze Spokoju" i tekst u góry zaczyna mnie wciągać jak ta książka. Nic dodać nic ująć, świetna robota :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeeej! tak czekałam na ten rozdział i się doczekałam. Kooocham twojego bloga a Nicolasa wprost uwielbiam. Ten jego sarkazm, wścipskość, poczucie humoru, pewność siebie i oczywiście urok osobisty :D . Jak czytam to wszystko aż zapiera mi dech w piersiach a uśmiech nie schodzi mi z twarzy dopóki rozdział się nie kończy... :( .

    Schodząc z tematu, życzę weny jaka nawiedziła cię pisząc ten rozdział jak i wszystkie które zamieściłaś nie odchodziła od ciebie. Po prostu życzę wspaniałej weny i szczęścia. :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy obie za miłe słowa, nie wiem, czy życzenia były do mnie czy do aggie ale wena przyda się każdej z nas ^^
      Dziękujemy :)

      Usuń
  4. Świetny rozdział :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdzialik. powiem ci ze zarypiascie piszesz :} oczywiscie zycze weny!!! czekam z niecierpliwoscia na nastepny:D

    zapraszam na mojego bloga http://pamietniki-wampirow-hope.bloog.pl/ ~alexa

    OdpowiedzUsuń