czwartek, 3 kwietnia 2014

Prolog


Nigdy nie będziemy razem. Nie mogę być z kimś, kto w każdej chwili może się zabić. Obiecaj mi…obiecaj mi, że nigdy więcej nie weźmiesz żyletki do ręki. Wszystko jeszcze da się ułożyć. –Chłopak patrzył surowym wzrokiem, w jego oczach można było dostrzec cień prośby. Naprzeciwko niego stała brunetka, której wiatr rozwiewał włosy. Po policzkach spływały jej łzy.
-Wiesz, że nie mogę…nie rób mi tego, proszę! Kocham cię! Kocham cię jak nikogo innego! Jesteś moim całym światem…proszę, zaakceptuj mnie taką jaka jestem… -Chłopak rzucił się do niej i złapał ją mocno za ramiona. Jego twarz pokrywał grymas bólu i rozpaczy.
-Nie dajesz mi wyboru. Żegnaj, Kate.. –Chłopak delikatne zsunął swoje dłonie z jej rąk, odwrócił się, i odszedł. Dziewczyna jeszcze długo stała na dachu budynku. Wyglądała jak mała, szmaciana laleczka, którą wiatr próbuje zepchnąć w dół. Zaczęła szlochać. Przez mokre od łez oczy spojrzała w dół. Na swoje nadgarstki całe pokryte drobnymi kreskami. Podniosła głowę, ale jego już nie było. Z jej gardła wyszedł głośny krzyk, pomieszany ze słonymi łzami. Przetarła swoją alabastrową twarz rękawem od kurtki. Zrobiła kilka kroków do przodu. Jeszcze jeden. Jeszcze. Ostatni raz odwróciła się do miejsca, w którym tak niedawno stał on. Wyszeptała „Kocham cię” przez zakrwawione wargi. Zrobiła ostatni krok w tył. Ostatni krok dzielący ją od śmierci. I spadła.
-Nie wierzę!! No nie wierzę…. –Szlochająca nastolatka co chwilę wyciąga kolejne chusteczki, nie odrywając wzroku od telewizora. –Jak on mógł na to pozwolić..! To takie smutne…
Podniosłam się z fotela i wyłączyłam film.
-Koniec na dzisiaj tego dołującego serialu! Jak on może ci się podobać? W dodatku ten aktor grający tego faceta, no, tego…
-Tylera!
-Właśnie. Jest strasznie brzydki. Fuuj! –Zrobiłam minę jakbym wymiotowała, po czym natychmiast oberwałam poduszką w głowę. Zaczęłam się śmiać. Chwyciłam leżącą najbliżej różową pufkę i rzuciłam się na dziewczynę. Jedna z lepszych rzeczy jakie mogą być w nocowaniu u kogoś to wojna na poduszki. Po paru minutach, zmęczone, upadłyśmy na kanapę.
-Zoey..? – Jane niepewnie zaczęła, podkulając nogi. Usiadłam naprzeciw niej i wsadziłam największą poduszkę pod brodę.
-Mhhm?
-Wierzysz w tak wielką miłość? Znaczy wiesz. –Założyła kosmyk jasnych włosów za ucho. –Tak jak w tym filmie. Że z braku tej ukochanej osoby można oddać życie?
Przewróciłam się na plecy i popatrzyłam na sufit. –Czy ja wiem? Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, komu mogłabym oddać więcej niż parę godzin dziennie. Miłość jest dla idiotów. Nie ma prawdziwej miłości, ta z seriali jest tylko fikcją. –Uśmiechnęłam się, nie odrywając wzroku od sufitu. –Tak, tak, ostatnie czego mi potrzeba w życiu to fikcji. Teraz muszę skupić się na rzeczywistości.
-Oj nie bądź taka! – Jane rzuciła mi z góry obrażone spojrzenie. –Miłość jest piękna! Ahh, zawsze marzyłam by poznać tego jedynego, dla którego będę księżniczką z bajki. –Położyła dłonie na policzki i westchnęła cicho patrząc gdzieś w dal. Uśmiech nie znikał z jej twarzy.
-Okej, miłość miłością, ale mam ci coś ważnego do powiedzenia. Otóż przyjęli mnie do pracy w barze niedaleko plaży na stanowisko kelnerki! Wakacyjna praca nie może być zła, kiedy przez cały czas masz widok na szumiący ocean. –Wstałam i uśmiechnęłam się.
-Poza tym, może poznasz swojego przyszłego księcia! –Blondynka zaczęła chichotać jak mała dziewczynka, upadając na poduszki. Nigdy nie znałam nikogo bardziej radosnego niż ona. Jedyne o czym myśli to o zakochaniu i imprezach. Oczywiście, imprezy są po to, by mogła się zakochać. Zostawiam ją na chwilę samą i idę do kuchni po szklankę wody. Po drodze, na ciemnobrązowej podłodze mijam spakowane walizki. Uśmiecham się na samą myśl o wyjeździe do leżącego kilkaset kilometrów stąd Charleston, gdzie oprócz pracy będę mogła całymi dniami wypoczywać na piaszczystej plaży i pić kolorowe drinki z parasolkami. Już jutro wieczorem będę daleko stąd. Otwieram mahoniową szafkę w kuchni i wyciągam z niej dwie podłużne szklanki. Nie zdążyłam nalać wody gdy z salonu dobiegło mnie donośne wołanie Jane:
-Zoooeeey!!! Chodź szybkooo! Kolejny odcinek się zaczął!!!-
Popatrzyłam się ze zdziwieniem na napełniające się wodą szklanki. Może maraton serialu to nie był dobry pomysł? Jak po tym wszystkim udało się reżyserom zrobić kolejny odcinek? Okazało się, że dziewczyna jednak się nie zabiła? Jej ukochany przyleciał i złapał ją zanim upadła? „Hollywodzkie produkcje…„
- Pokręciłam głową. Bose stopy kładę na chłodnych kuchennych kafelkach, wciąż słysząc poganianie Jane. Położyłam naczynia na szklanym stoliku, informując o tym Jane, jednak ona jak zaczarowana, na powrót wpatrywała się w telewizor. „Uch, ile jeszcze tych odcinków” – pomyślałam, chwytając telefon. Żadnych nowych wiadomości. Chociaż samo spojrzenie na wyświetlacz wystarczy. Cudowna data oznajmująca początek wakacji. No i tak blisko moje urodziny. Z dala od domu, rodziny i całego zamieszania. „Będzie świetnie” - chwyciłam miskę z popcornem i usiadłam obok Jane.
Będzie naprawdę świetnie.

2 komentarze:

  1. B. Fajny blog :D Oby tak dalej ;3 Pozdro. :* Obserwuję :D http://obiektyw-pauliny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Już mi się podoba! ;3 Tylko rób proszę akapity pomiędzy zdarzeniami, bo jak jest to takie ściśnięte, to ciężko się czyta i łatwo się zgubić. ;3 Ale fabuła wciągająca. Oby tak dalej. c;
    Weny życzę i zapraszam do siebie: http://goorzkismakszczescia.blogspot.com/.
    + Obserwuję! ;d

    OdpowiedzUsuń