niedziela, 15 czerwca 2014

~Rozdział 7~ Historia lubi się powtarzać

- Rozgość się – mruknęłam, gdy weszliśmy do mojego ogarniętego nieposprzątanym porannym chaosem  pokoju – Idę wziąć prysznic i za pół godziny jestem z powrotem. -
Z delikatnym strachem zostawiłam Nico sam na sam z moimi rzeczami i skierowałam się do łazienki. Gdy stałam pod strumieniem ciepłej wody, postanowiłam przemyśleć wszystkie dotychczasowe wydarzenia, jednak odkryłam cudowne urządzenie jakim jest radio pod prysznicem i skończyłam słuchając i starając się nie śpiewać zbyt głośno, aby Nico mnie nie usłyszał. Na myślenie zawsze będzie czas.
Po skończonym prysznicu szybko ułożyłam włosy (czyt. zostawiam je takie jakie były po wysuszeniu) i nałożyłam mój zwykły makijaż, wzbogacając go o grubszą kreskę eyeliner’em. Zarzuciłam na siebie szlafrok i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
- Ta biała sukienka jest ładna – powiedział Nico, widząc, że już wróciłam.
Chłopak nie krępował się, tylko bez zbędnych ceregieli otworzył moja walizkę i przeglądał sobie rzeczy.
- Fajny komplecik, jego też powinnaś założyć – rzucił w moja stronę bieliznę wykonaną prawie jedynie z kremowej koronki.  Dostałam ją od moich koleżanek z klasy na 16 urodziny jako „prezent dla dorosłej kobiety”.
- Nigdy jej nie nosiłam i nie mam zamiaru – mruknęłam upokorzona w jego stronę.
- Dlaczego? Bo jest zbyt seksowna? – uniósł kącik ust do góry. Nienawidziłam gdy to robił. Jego twarz była wtedy jeszcze bardziej urzekająca denerwująca niż zwykle.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, starając się ukryć wpełzający na twarz rumieniec.
- I ty pracowałeś dla mojej matki? – rzuciłam ironicznie.
- W życiu zdarzają się różne pomyłki – uśmiechnął się. Nie mogłam ukryć rozbawienia, jego uwagą.
- Daj mi to, idę się przebrać – wzięłam od niego białą sukienkę. Miał rację, była śliczna i nie wiem dlaczego wcześniej jej nie nosiłam.
- Założysz też tą bieliznę? – zatrzymałam się w drzwiach na dźwięk jego pytania.
- Tak, ale nie masz się co cieszyć, bo i tak jej nie zobaczysz – pokazałam mu język.
- To się jeszcze okaże – mrugnął do mnie, a ja wzdychając bezradnie, opuściłam sypialnię.
Zauważyłam, że wytrzymywanie w towarzystwie Nico szło mi coraz lepiej. Już nie ekscytowałam się tak bardzo każdym jego słowem wypowiedzianym w moją stronę. Oczywiście, nie żeby kiedyś tak było.
Nie próbuj się oszukiwać, wszyscy wiemy, jak to wyglądało –mruknął głos, którego zaczynałam już serdecznie nienawidzić.
Gdy wróciłam do pokoju przebrana, Nico popatrzył na mnie z uznaniem. Motyle w moim brzuchu znowu delikatnie się uniosły i sprowadziły uśmiech na moją twarz.
Sukienka była bez ramiączek, więc założyłam do niej srebrny łańcuszek w kształcie klucza wiolinowego. Jej materiał opinał mi biust, a zaraz pod nim opadał w dół zwiewnymi falbanami. Aby dokończyć stylizację, założyłam jeszcze beżowe szpilki , telefon wciskając do kopertówki o tym samym kolorze i zakomunikowałam Nico, że możemy iść.

- Skoczymy jeszcze do mnie po samochód.-
- Chcesz adres Harrego? – zapytałam, a Nico delikatnie skrzywił się na imię bruneta.
- Wiem gdzie on mieszka – fuknął urażony, jakbym powiedziała coś złego – ślicznie wyglądasz – powiedział jakby na odwrócenie tematu, ale coś podpowiadało mi, że mówił szczerze.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i przekręciłam klucz w drzwiach gdy opuszczaliśmy mieszkanie.

Słońce było już czerwone, gdy przemierzaliśmy ulice Charleston. Tylko na chwilę zatrzymaliśmy się pod domem Tristiana, by Nico mógł się przebrać. Wciąż nie wiem, czy to dobry pomysł, że idziemy razem. Minęło dopiero dwa dni odkąd naprawdę miałam okazję poznać się z Nicolasem a już traktują nas jako parę. Owszem, uważam, że Nico jest atrakcyjnym i zabawnym i mega zajebiście przystojnym, cudownym, niesamowitym chłopakiem, ale nie znam go jeszcze dobrze. A co jak okaże się, że wyrywa dziewczyny tylko na chwilę, żeby potem z nimi skończyć? Dupków na świecie jest niemało, szczególnie tych, którzy nudzą się dziewczynami gdy te w końcu im się oddają. Gdy Nico idzie do łazienki, ja przypominam sobie o Jane. Wychodzę przed dom, żeby chłopak nie mógł nic usłyszeć i telefonuję do niej.
-Halo? –Głos w słuchawce przerywa monotonny dźwięk wybierania.
-Hej Jane! Przepraszam że nie zadzwoniłam zaraz po przyjeździe. Miałam masę spraw na głowie. –Po krótce opowiedziałam jej co wydarzyło się przez cały ten czas, pomijając bliższe relacje z Nico. Dziewczyna nie jest jednak głupia, i sama domyśliła się, że nie jest dla mnie tylko znajomym.
-O matko! Myślisz, że pocałuje cię na tej imprezie? Ale byłoby słodko! –Piskliwy głosik w słuchawce przemienił się w chichotanie. Choć sama wewnątrz również piszczałam na myśl o pocałunku z nim, starałam się brzmieć na opanowaną.
-Nie przesadzaj. Nico jest tylko moim przyjacielem. Nic mnie z nim nie łączy… -Mocno zaakcentowałam ostatnie zdanie. Zorientowałam się, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i z bijącym sercem potwierdziłam moje przypuszczenia. W drzwiach stał Nicolas, z mokrymi jeszcze włosami, w lekko rozpiętej koszuli i dżinsach. Poczułam się strasznie głupio. Cisza, jaka nastała, była nie do zniesienia. Jedyny dźwięk to „Halo?!” dobiegające z komórki. Nie odrywając wzroku od Nico, przyłożyłam komórkę do ucha.
-Jane, pogadamy później, muszę kończyć, pa. –I wyłączyłam się. Nicolas dalej patrzył na mnie…z wyrzutem? Na jego twarzy prędzej dostrzegłabym grymas bólu niż złości. Mimo, że nie byliśmy parą, czułam się okropnie.
-Nico, ja…
-…nie tłumacz się. Przecież nie zrobiłaś nic złego. Jedziemy? –Powiedział, trochę bardziej oschle niż zazwyczaj. Nie odzywając się, wsiadłam do srebrnego wozu Nico.  Chciałam rozluźnić jakoś napiętą atmosferę. Albo zrobić cokolwiek, żeby przerwać to okropne milczenie.
-Pokażesz mi kiedyś swoje obrazy? –Zagadnęłam cicho. Nico jednak nie odezwał się i wciąż patrzył przed siebie. Aż tak się wkurzył? Myślałam, że on nie czuje do mnie…,że nie uważa, że my….no…. Jechaliśmy tak kilka minut w milczeniu. Nagle Nico gwałtownie zahamował samochód.
-Przepraszam. To było strasznie dziecinne z mojej strony. Jeśli przeszkadza ci moje towarzystwo, albo po prostu masz mnie dość, powiedz mi to teraz. Bo wiesz… uważam, że jesteś niezwykłą dziewczyną. Ach, Zoey! Po prostu…no wiesz….
-Bardzo lubię twoje towarzystwo, Nico. –uśmiechnęłam się do sfustrowanego  chłopaka. Nachyliłam się i delikatne musnęłam wargami jego policzek. Czułam jak mocno biło mi serce, byłam z nim sam na sam, na środku pustej ulicy, prowadząc poważną rozmowę, co z Nico nie zdarza się zbyt często. Chciałam usiąść z powrotem, jednak Nico złapał mnie za nadgarstek. Popatrzył na mnie, w jego oczach dostrzegłam coś w rodzaju głodu. Pragnienia. Ale była to tylko nieznaczna iskierka, pośród jego oceanicznych, lazurowych oczu. Trwaliśmy tak chwilę, czułam, że zaraz zemdleję. Nico wyciągnął drugą rękę i najostrożniej jak mógł, odgarnął nią kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Nie jedźmy tam… możemy tu zostać…- wyszeptał ledwo słyszalnie. Następnie tą samą dłonią dotknął mojego policzka, delikatnie przesuwał palce na wargi. Czułam jak świat wiruje. Pragnęłam go. Pragnęłam więcej. Wiedziałam, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię, stracę nad sobą panowanie. Chwyciłam jego dłoń w swoje dłonie i powoli położyłam ją na jego kolanie. Znowu pocałowałam go w policzek, szepcząc mu do ucha. – Jedźmy już. – i wróciłam na miejsce. Choć z zewnątrz wyglądałam na opanowaną to w środku wszystko we mnie biło, latało, szalało. Nico zrobił zasmuconą minę, jednak posłusznie chwycił za sprzęgło i ruszyliśmy z miejsca. Gdy już w oddali widzieliśmy dom Harrego, Nico zaśmiał się.
-Ty mnie kiedyś wykończysz. –Uśmiechnął się, pokazując białe zęby. Ja? To prędzej on mnie wykończy. Skoro samo całowanie w policzek wywołało u mnie zawroty głowy, to co dopiero…czułam jak rumieniec napływa mi na twarz.  Nico tymczasem założył swoje czarne pilotki i jak rycerz na swym czarnym rumaku, pognał w stronę zachodzącego słońca.

czwartek, 5 czerwca 2014

~Rozdział 6~ Zazdrosny Nico



Gdy dogoniłam Nicolasa, wciąż wyglądał na zdenerwowanego. Nie wiedząc, co powiedzieć i czy w ogóle się odzywać, szłam jedynie u jego boku, obserwując nadmorską przestrzeń.
- Przepraszam cię - wypuścił powietrze, jakby uchodziło z niego napięcie – nie wiedziałem, że Tracy nadal tam pracuje. -
- Nic się nie stało. Nie musisz się tłumaczyć, to twoje prywatne sprawy – uśmiechnęłam się blado, w duchu krzycząc, aby powiedział, co ma wspólnego z  tą dziewczyną -  nie czuj się w żaden sposób zobowiązany czy coś. -
- Myślę, że po wczorajszym zajściu u mnie jestem ci winny wyjaśnienia -
- I coś poza tym też – dodał po chwili, uśmiechając się znacząco.
Motyle w moim brzuchu zawirowały delikatnie. Dlaczego teraz wkracza na ten temat? Pragnęłam odwlec rozmowę o naszym prawie-pocałunku najdalej jak się da, a najlepiej w ogóle jej nie odbywać tylko przejść do czynów, zachowywać się jakby nic nie zaszło. Mój .. strach? Tak, chyba mogą to nazwać strachem był spowodowany najprawdopodobniej snem, do którego nie chciałam wracać,  a Nico wyjeżdża z takim tekstem? I to jeszcze w miejscu publicznym… Łu-hu! Szanse kompromitacji wzrosły o 50 procent.
- Chyba nie boisz się rozmawiać o tych sprawach? -  był wyraźnie rozbawiony moja reakcją, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
Nadal czułam się traktowana jak dziecko. Okej, jestem nastolatką, ale to automatycznie nie robi ze mnie niedojrzałej.
Nagle obok nas zatrzymał się granatowy kabriolet, ratując mnie od odpowiedzi i zrobienia z siebie idiotki.
- Hej, Zoey! – zobaczyłam za kierownicą Harry’ego w ciemnych okularach pilotkach i ze zmierzwionymi przez wiatr włosami - Pamiętaj o dzisiejszej imprezie. O 18 u mnie, adres znasz – uśmiechnął się zawadiacko, nawet nie obdarzając Nico spojrzeniem.
Już chciałam się jakoś wymigać, żeby nie musieć patrzeć na Tracy i księżniczkową łunę wokół jej postaci, ale wtrącił się Nico:
- Chętnie przyjdziemy -
Posłałam mu zaskoczone spojrzenie. Harry był równie zdziwiony, co ja.
- Razem ? – zapytał dla pewności.
- Tak, razem, we dwoje, wspólnie. Coś jeszcze ci wyjaśnić? – Nico uśmiechnął się z ironią. Nie rozumiałam, dlaczego był taki niemiły.
- Nie.. To znaczy … - Harry zawahał się -  Wy dwoje… jesteście razem? -
- Tak – potwierdził Nico, w tym samym momencie kiedy ja energicznie zaprzeczałam naszemu rzekomemu związkowi krzycząc „nie!”.
Rozbawiony Harry rzucił nam spojrzenie znad sowich okularów.
- Dogadajcie się i dajcie mi znać na imprezie – mrugnął do mnie i odjechał równie szybko jak się pojawił.
- Zawsze wszystko musisz zepsuć? – rzucił do mnie urażony Nicolas.
- Ja? To ty wyjechałeś niewiadomo skąd, że chodzimy ze sobą! – prychnęłam zdziwiona.
- Wyszliśmy na kompletnych  debili – zignorował moją wypowiedź.
- Jeśli przebywasz w moim towarzystwie, powinieneś się przyzwyczajać, że ludzie biorą nas za nie do końca normalnych – próbowałam rozluźnić atmosferę.
- Bardzo śmieszne – wyczułam obrażony ton w wypowiedzi chłopaka.
- O co ci chodzi? Dlaczego tak ci zależy, aby myślał, że jesteśmy razem? – spytałam zaskoczona.
- Bo na ciebie leci – powiedział śmiertelnie poważnym tonem Nico.
- Co? –wybuchłam niepohamowanym śmiechem, słysząc jego „spostrzeżenie”. Harry? Leci? Na mnie? Hahahahahaha, dobry żart.
- Czekaj… czy ty jesteś zazdrosny? – postanowiłam trochę się z nim podrażnić.
- Jesteś tak we mnie zapatrzona, że nie muszę się o niego martwić – posłał mi buziaka w powietrzu.
Nie wiem dlaczego, ale ta rozmowa sprawiała, że motylki w moim brzuchu wirowały. Kręciło mnie droczenie się z nim.
- Lepiej już nic nie mów -  wywróciłam oczami.
Popatrzył na mnie rozbawiony i znowu poczułam się jak dziecko, które zaskoczyło swoim zachowaniem rodzica.
- Chodźmy na dworzec. Potrzebujesz ubrań na imprezę, na którą się wybieramy – zmienił temat, za co mu podziękowałam.
- Czy ja mówiłam, że gdziekolwiek z tobą idę? – prychnęłam naburmuszona
- A nie chcesz? – uniósł brew i uśmiechnął się z ironią.
Tak szybko zmienił nastawienie, że przestałam nadążać.
- Nie o to chodzi.. ja tylko… Ugh! – wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, dlaczego Nico tak na mnie działał?! – chodźmy już na ten dworzec – burknęłam zirytowana, na co Nicolas wydał z siebie jedynie pomruk rozbawienia.
Ruszyliśmy, a ja przez całą drogę ukradkiem podziwiałam idealne rysy jego ślicznej twarzy obserwowałam krajobraz, który chłopak mi zasłaniał.


- To co z tymi wyjaśnieniami, które, jak sam przyznałeś, jesteś mi winny? – zagadnęłam Nico, gdy wyszliśmy z dworca z moją walizką u boku.
- Byłem ciekaw ile wytrzymasz, walcząc z ciekawością  -na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmieszek.
- Nie chcesz to nie mów, po prostu myślałam, że skoro… -
- Tylko winny się tłumaczy – przerwał mi -  Ale okej, nie będę cie trzymał w niepewności.  Tracy to moja była. Mamy trochę… burzliwą przeszłość. Rozstaliśmy się, a w zasadzie to ja się rozstałem, bo ona nadal nie może przyjąć do wiadomości, że ją rzuciłem. Irytował mnie jej charakter. Zachowywała  się jak jakaś królowa. -
Czyli miałam rację oceniając Tracy - sama okładka. Cieszę się Nie dziwię się, że Nico z nią zerwał. Ja nie mogłam wytrzymać kilku godzin w jej towarzystwie, a co dopiero dni! Już miałam coś odpowiedzieć, ale dostrzegłam nabiegającą do nas z naprzeciwka Anę. Czy to jakiś Dzień Przerywania Ważnych Rozmów?! Po grymasie na twarzy Nico stwierdziłam, że tez nie był zbyt zadowolony.
- Zoey! Jak dobrze, że cię widzę! – przytuliła mnie na powitanie i trajkotała dalej - Dziś wieczorem przychodzi Eric, mamy kolację rocznicową i byłoby fajnie gdyby… -dziewczyna urwała, bojąc się dokończyć.
Spokojnie Ana, wiem co chcesz powiedzieć.
- I byłoby fajnie, gdyby mnie nie było w domu – uśmiechnęłam się wyrozumiale. To takie miłe z jej strony.. Mówi mi wprost, że nie powinno mnie być w mieszkaniu, bo ona i jej chłopak będą sobie urządzać szaloną noc seksu. W sumie chyba dobrze, że mnie ostrzegła. Nie chciałabym wejść do domu i przyłapać ich na pieczeniu babeczek i przy okazji wykonywaniu innych czynności na blacie kuchennym… Jejku! O czym ja do cholery myślę?!
- Możesz przenocować u mnie – zaproponował Nico – Tristian wyjechał dzisiaj na jakieś zawody surferów w Miami, więc będziemy mieli spokój. -
Popatrzyłam na niego zdziwionym i jednocześnie przerażonym wzrokiem. „Będziemy mieli spokój”.. COOOOOO? Nie chcę wiedzieć, co miał na myśli.  Nie chcę do niego iść, ale nie mam wyboru. Albo mieszkanie Nico albo dworzec autobusowy. DZIĘKUJĘ CI BARDZO ANA.
- To miłe z twojej strony – starałam się ukryć drżenie głosu, spowodowane dwuznaczną propozycją – całe mieszkanie twoje. Udanej zabawy – uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafię i mrugnęłam dyskretnie do Any, która na dźwięk mojej zgody była cała w skowronkach.
- Dziękuję wam, twój chłopak jest wspaniały! – rzuciła mi się na szyję i po chwili pobiegła w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie do fryzjera albo kosmetyczki.
- Dlaczego ludzie biorą nas za parę?!- uniosłam głowę ku niebu, szukając odpowiedzi u samego Boga
- Widocznie do siebie pasujemy – mówi  Nico, zanim wchodzimy do budynku, w  którym mieszkam.